czwartek, 28 maja 2015

Dzieciństwo ma się jedno

Podobno lata 90 były najlepsze. Ja pamiętam te czasy dopiero od 97 roku, gdy całymi dniami wisiałam na trzepaku za blokiem. Koce do niego przywiązywaliśmy i robiliśmy hamaki. Czasami my - dzieciaki z osiedla, umieliśmy pokłócić się o to kto dziś taki hamak zrobi i będzie cały dzień w nim leżał. Za trzepakiem był duży plac po starym kilka lat wcześniej spalonym przedszkolu. Stare, metalowe huśtawki, trzeszcząca karuzela i rakieta z drabinki, trawa po kolana, piękne drzewa mirabelki i jarzębiny. Pod drzewami nasze "bazy". Kolejne miejsce spotkań. Nie było komórek, internetu a i tak wiedzieliśmy gdzie się znaleźć. Sam budynek przedszkola, który był dość maleńki bo składał się z 4 lub 5 pokoi, wywoływał dreszcze na plecach. Pamiętam jakby to było wczoraj - wchodziliśmy przez próg i zaraz szybko wybiegamy bo tam pewnie straszny. Nie było komórek, internetu a i tak wiedzieliśmy gdzie siebie szukać.

Pamiętam jak każda mama, otwierając okno krzyczała "obiaaaaad" i niosące się z wiatrem odpowiedzi "mamo jeszcze chwilkę".

Pamiętam festyny z okazji pierwszego dnia lata, które miejsce miały na osiedlowym boisku. Koncert dico polo, zabawy dla dzieci, kiełbaski z ogniska, konkursy, w których wygrać można było czapkę z daszkiem, zwykłego lizaka lub picie w kartoniku a i tak było z tego radości kupa.

Pamiętam te piękne dobranocki w telewizji. Rozbójnik Rumcajs, Miś Uszatek, Reksio, Bolek i Lolek i wiele innych. Biegło się do domu aby tylko nie przegapić.



Pamiętam jak wszyscy zbieraliśmy znaczki z chrupek. Miałam ich całe reklamówki. Do dziś dzień pamiętam jak któregoś dnia mama ot tak wywaliła je wszystkie do kosza. Do dziś dzień żałuję, że ich nie wyjęłam :D

Gdy pogoda nie dopisywała i w domu siedzieć trzeba było, budowało się zamki z klocków, grało się w bierki, pchełki, gry planszowe. Tato bajkę poczytał i czas jakoś leciał. 

Pegasusy. To było coś! Genialne czaso-łamacze, które nie lubiły mnie i miały krótkie żywoty. Trzy razy jęczałam dla rodziców dnie i noce by kupili nowy. Gdy spalił się i ten trzeci, to czwarty kupują mi do dziś :D 







za te ostatnie dałabym się pokroić aby tylko znów je mieć :D 

Pamiętam, że wychodząc na dwór zawsze prosiłam mamę "mamooo daj złotówkę". Za tą złotówkę kupowałam loda za 35gr, czipsy za 50gr. a i na gumę jeszcze starczało -guma "kulka" 10gr.

Tych smaków to końca życia nie zapomnę.

 To właśnie te chipsy pieściły moje podniebienie.
Hot Dogi, których czuję nie tylko smak ale i zapach.
Biesiadne, które były lepsze od Lays-ów
Pom-bary, które w środku miały super naklejki z misiami. Te chipsy na początku kupowałam chyba tylko i wyłącznie dla tych naklejek. Dopiero potem wkręciłam się w ich smak. Rok temu będąc w Holandii, natknęłam się na nie w sklepie. Po drodze do domu moje ślinianki już pracowały :D Ale smak już nie był ten co kiedyś.


Do tej pory mam puzzle Tang z limitowanej edycji :)











Donald - wyrzucona przez moją mamę, kolekcja historyjek dalej śni mi się po nocach. No jak mama tak mogła??
Gumy Turbo - no przecież wszyscy dokładnie je pamiętamy. Ten smak... mmm. Szkoda tylko, że utrzymywał się przez jakieś 2-3 minuty :D
Mino -  za każdym razem gdy prosiłam, by mama mi je kupiła, obiecywałam, że tym razem już na sto procent będę je żuła po jednej. Słowa nigdy nie dotrzymałam a gumy lądowały miedzy zębami zaraz po wyjściu ze sklepu a mama zarzekała się, ze już ostatni raz mi je kupiła.
Boomer - ta truskawka i śmietanka to istny raj był. Kosztowała 20gr a jej smak utrzymywał się o wiele dłużej niż guma turbo czy donald. Za takie pieniążki mogłam porobić sobie zapasy :D


Vibovit - kto jadł palcami ręka do góry! :)

Szkoda, że teraz czasy już nie te. Ubolewam bardzo. Dzieci od najmłodszych lat mają komórki, tablety, laptopy. W telewizji bajeczki, na które ja osobiście patrzeć nie dam rady, dzieci pod blokami nie widać. Ja mając 6 lat, z innymi dzieciakami od rana do nocy śmigaliśmy sami po podwórku. Teraz dzieci w tym wieku chodzą na plac zabaw z mamą za rączkę. Strach puścić dziecko same. Samochody ganiają się jak szalone. W telewizji mówią, że dzieci porywają.

Tyle tego złego na świecie się skądś nabrało. 

2 komentarze:

  1. aż nie chcę się wierzyć, ze świat tak pędzi. chcemy chronić dzieci przed całym tym dobrodziejstwem elektronicznym, a sami ciągle zerjamy w pocztę, telefon czy wiadomości. chciałabym, żeby moje dziecko spędzilo dzieciństwo z rówieśnikami. Wiem, ze jeśli umiejętnie będę pokazywać świat Jasi, to wybierze dobrze ;))). ps. gumy balonowe <3

    OdpowiedzUsuń
  2. 53 year old VP Accounting Ernesto Babonau, hailing from Kelowna enjoys watching movies like "Whisperers, The" and Sketching. Took a trip to Historic Town of Grand-Bassam and drives a Boxster. odwiedz strone internetowa

    OdpowiedzUsuń